bookmark_borderGreenfield seniorów

Masz do wydania milion dolarów i pomysł na produkt. Co robisz?

Rekrutujesz najlepszych ludzi i wierzysz, że ich doświadczenie sprawi, że powstały zespół efektywnie wytworzy oprogramowanie wysokiej jakości, prawda?

Tymczasem…

Przychodzisz po trzech miesiącach i widzisz, że:

  • pierwszy miesiąc minął na dyskusjach o strategii branchowania, architekturze testów, deploymentu, aplikacji, wyborze chmury, stosu technologicznego, narzędzi CI/CD, wyborze lintera i standardzie formatowania kodu oraz kilku innych podobnych tematach
  • półtora miesiąca zajęła implementacja infrastruktury w chmurze, automatycznych deploymentów, architektury aplikacji oraz refinement tasków
  • ostatnie dwa tygodnie dostarczyły nagłówek i stopkę oraz logowanie i rejestrację użytkownika

Czujesz jak nadciśnienie tętnicze napiera na ścianki twoich tętnic, twoje nerki aż swędzą od produkcji adrenaliny, a szkliwo zębów trzeszczy od napięcia nerwowego. Dowiadujesz się jednak również, że:

  • Maciej odchodzi, bo nie zgadza się z Piotrem w sprawie wybranej infrastruktury aplikacji
  • Bartek od dwóch tygodni prawie się nie odzywał i nikt do końca nie wie, co robi, ale podobno konfiguruje chmurę
  • Połowę kodu napisał Piotrek
  • Wojtka nikt nie lubi, bo nie przepuszcza pull requestów i każe poprawiać
  • Marek chce być team leaderem mimo, że ustaliliście, że nie będzie team leadera

Wracasz do domu, otwierasz 18 letniego Glenfiddicha i z każdym łykem coraz bardziej utwierdzasz się w przekonaniu, że IT to bagno.

Co poszło nie tak?

Oczywiście opisana sytuacja jest przerysowana, wiele w niej jednak prawdy. Problemy są dwa – greenfield i seniority.

Greenfield to projekt nowy, świeży, dziewiczy – taki, który buduje się od zera, mając swobodę wyboru technologii, praktyk, architektury, praktycznie wszystkiego. Jest to marzenie wielu programistów zamkniętych w klatkach utrzymania starych systemów legacy.  

Wysokie seniority jest dobre, wartościowe, bezcenne omal, jednakże we wszystkim potrzebny jest balans, a także dobro nigdy nie jest czyste – zawsze ma w sobie jakąś skazę. Skazą senior developera jest ego. Wielu doświadczonych programistów popada w przeświadczenie, że tyle już widzieli i zęby na tym fachu zjedli, że sądzą, iż mają rację. Prawda jest jednak taka, że każdy się czasami myli, a także, że wiele światopoglądów w IT nie ma znaczenia – lub ma, ale zysk jest mniejszy, niż koszt braku decyzji.

Zebranie wielu seniorów w projekcie typu greenfield jest ryzykownym przedsięwzięciem. Możliwość wyboru technologii i architektury w nieunikniony sposób tworzy kocioł dyskusji w pierwszej fazie projektu. Im więcej seniorów, tym bardziej zażarta ta dyskusja będzie. Juniorzy lub midowie raczej się dostosują – seniorzy zwykle będą uparcie bronić swojej racji i doświadczenia. To oczywiście zrozumiałe, ale w przypadku takiego rodzaju projektu – zgubne.

Dodatkowym źródłem problemu jest „samoorganizujący się zespół”. Gdy brak namaszczonego lidera, pojawia się walka o władzę. Kiedy brak potulnych owiec w stadzie, bo wybraliśmy same stare wygi – mamy problem.

W opinii autora greenfield seniorów to synonim porażki. Kompletując zespół do projektu tworzonego od zera warto go zbalansować i nie ulegać pokusie wyboru jedynie najlepszych. Dobrym pomysłem jest również selekcja oficjalnego lidera – przyspieszy to budowanie się struktury hierarchicznej, zmniejszy walkę o władzę i nada jasno zdefiniowane odpowiedzialności członkom zespołu.