Opowieści o końcu eldorado w polskim IT powtarzają się regularnie, jak książki i artykuły o upadku Chin w zachodniej publicystyce. I tak jak od dwudziestu lat Chiny upaść nie chcą, a wręcz coraz mocniej prężą muskuły, tak od lat rosną wynagrodzenia w polskim IT. Czy nie czeka nas jednak potop?
Kto przez ostatnie lata nie siedział w piwnicy, ale rozmawiał z kimkolwiek zajmującym się rekrutacją w IT wie, że ilość CV nadsyłanych na juniorskie oferty pracy dochodzi do 300 (słownie: trzystu). Jednocześnie ilość ofert dla młodszych programistów skurczyła się do tak znikomych ilości, że w zasadzie ciężko je gdziekolwiek znaleźć.
Tymczasem firmy obsesyjnie rekrutują seniorów za coraz wyższe stawki. Dwa lata temu praktycznie nie pojawiały się oferty przekraczające 20 000 PLN netto na B2B, dziś w takich ofert jest już sporo, a w Warszawie można odnieść wrażenie, że co trzecia ma górne widełki dochodzące do 20k.
Jak to mówią – biedni biednieją, bogaci się bogacą.
Pytanie, jakie powinni sobie zadać seniorzy brzmi: czy jest coś co obroni nas przed tsunami juniorów?
Znam wielu, którzy słysząc takie słowa spoglądają pobłażliwie i odpowiadają serią epitetów w kierunku nowych adeptów programowania – ci juniorzy nic nie umieją, trzeba ich za rączkę, uczyć ich trzeba, tylko przeszkadzają…
Warto byłoby jednak na wspomniane pytanie odpowiedzieć sobie szczerze, bez przesadnej buty. Doświadczenie w programowaniu jest cenne, ale mało która branża równie dynamicznie się rozwija, co sprawia, że seniority to szybko staje się bezwartościowe. Wystarczy wymienić Visual Basic, Flash, czy ASP classic. Nowości pojawiają się nieustannie, a kiedy przychodzi nam zajmować się wychowaniem dzieci i pielęgnacją rodziców, ilość czasu na edukację spada. Maleje też zdolność przyswajania wiedzy. Starzenie się zabija elastyczność.
Każdy, kto dostatecznie długo pracuje zna smutek w oczach starszego programisty, gdy pojawia się bystrzejszy junior, który dowodzi seniorowi, że jego czas się skończył.
To jednak normalna wymiana pokoleniowa i rzecz jak świat stara. Są jednak zjawiska ciekawsze. Od paru co najmniej lat ekonomiści i ludzie z ulicy zastanawiają się, kiedy dodruk pieniądza spowoduje inflację. Banki centralne drukują i drukują, a inflacja nie eksploduje. Podobnie jest z juniorami w IT.
Tsunami juniorów, ich olbrzymia, biblijna ilość, bierze się oczywiście z kuszących stawek w IT. Każdy czytał i słyszał o artykułach chwalących wynagrodzenia programistów. Dla mnóstwa osób jest to praca marzeń. Na tej nadziei budują swoje biznesy bootcampy, szkoły programowania i kursy on-line, obiecujące adeptom sztuki kodzenia wejście na obfity rynek pracy.
Jak długo branża IT wytrzyma napór tego tsunami juniorów? Nie wiem. Nikt nie wie. Ja bym jednak budował arkę.
W okolicznych krajach widać jasno podział rynków na takie, w których programista zarabia jak każdy i takie, gdzie jest królem. Europa Wschodnia to królestwo IT. Zachodnia, z pewnymi wyjątkami, to obszar, gdzie programista jest jak każdy. Warto zauważyć, że kraje bardziej rozwinięte zwykle nie wynagradzają programistów nadzwyczaj dobrze w stosunku do innych zawodów (Japonia, Niemcy, Skandynawia, Singapur), to regiony outsourcingu (Europa Wschodnia) i kraje innowacyjne (USA, Szwajcaria) doceniają koderów. Polska nie jest przesadnie innowacyjną gospodarką, a możliwe, że w ciągu dekady, dwóch, z wolna zacznie dołączać do krajów bardziej rozwiniętych.
Logika podpowiada, że duża ilość junior developerów nie może się w końcu nie odbić na wynagrodzeniach w branży. Spadek najpewniej nastąpi. A przynajmniej zbliżenie zarobków do średniej krajowej.
Będąc doświadczonym programistą zastanawiałbym się, jakie działania podjąć, by nie zostać ponuro zaskoczonym nadchodzącą zmianą…
Jakie działanie więc podejmujesz?
Podążanie za trendami rynkowymi zamiast trzymania się jednej technologii, networking, promocja wizerunku, kształcenie ustawiczne i projekty poboczne. Raczej banalnie, choć wiele osób i tego nie robi. Masz jakieś inne propozycje :)?
To jak z tym końcem eldorado ? Bo słyszę o tym co roku od ponad 7 lat. Rok w rok są artykuły o końcu eldorado płacowego wśród programistów. Artykuł jest z 2020 kiedy to górne granice widełek rzeczywiście oscylowały w granicach 20k netto, dziś jest to już 25k netto przy czym średnia krajowa przez ten czas wzrosła niewiele ponad 1k netto. To co z tym końcem eldorado ? 🙂
Programiści nie są głupi, widzimy że od lat nr. 1 w wyboru kierunku studiów to IT, doskonale wiemy że za jakieś 5-10 lat skończy się to tak jak napisał autor artykułu, że stawki zbliżą się do średniej krajowej. Ale czy autor na prawdę myśli że się na to nie szykujemy ? Że będziemy pracować za średnią krajową ? 🙂 Marzcie sobie dalej 🙂
Jak tylko stawki spadną do 2 krotności średniej krajowej to większość doświadczonym programistów po prostu odejdzie z zawodu i zmieni zawód na … bezrobocie, żyjąc z posiadanego kapitału bez pracy 🙂
Myślicie że co my robimy z tą kasą ? Inwestujemy ! We wszystko co przynosi dochód pasywny bez pracy, prym wiodą małe mieszkania na wynajem. Dziś mam 32 lata, na dobrą sprawę to już mógłbym rzucić pracę i żyć tylko z niewolnictwa ( wynajmu nieruchomości ), serio liczycie na to że będę pracował za mniejsze stawki ? 😀 Przypominam tylko że z pensji starszego programisty na kawalerkę za gotówkę odkłada się 2 lata, 3 kawalerki zapewniają już życie bez pracy ( na niskim poziomie ), 5 kawalerek zapewnia iście królewskie życie bez pracy. Taki plan ma większość znajomych programistów, spora część już go zrealizowała i tylko czeka na odejście z pracy już na zawsze.